niedziela, 11 maja 2014

Zmywarka

Muszę się pochwalić: mam piękną nowiusieńką i w dodatku srebrną zmywarkę! Nie jest podłączona, chociaż stoi już 6 miesiąc w przedpokoju, ale mam. Ale nie powiem, bo w przedpokoju jest bardzo przydatna: jest o co oprzeć się przy wkładaniu butów, jest gdzie położyć zakupy, zimą leżały na niej czapki i szaliki. Rzucam okiem z ciekawości  i teraz leży na niej koc, żółta reklamówka i bluza Isi. W życiu poręczniejszego mebla nie miałam i to w przedpokoju. Owinięta w czarną folię ma w sobie coś tajemniczego, bo każdy przygląda się jej z zaciekawieniem.
 No ogólnie jest przydatna i może jej już nawet nie rozpakuję, tylko jakąś serwetkę położę, żeby było jej samej przyjemnie. Ale zmywarkę mam, jakby kto pytał.
Mówię świeżo po zakupie do Pana Męża: poproszę Szwagroskiego, żeby podłączył, bo on umie. Pan Mąż odrzekł: co to ja jakiś debil jestem, czy co? Myślisz, że nie potrafię podłączyć zmywarki? I tak czekam na pokaz umiejętności mojej miłości życia w podłączeniu zmywarki. Od listopada, a dziś jest 11 maj. Synowie chcieli podłączyć, ale nie dostali pozwolenia, bo podobno trzeba kupić specjalne kolanko pod zlew. Starszy chciał jechać do sklepu i kupić, ale usłyszał oświadczenie, że Pan Mąż sam wszystko podłączy. Młodszy już chciał pod jego nieobecność zamontować to cudo, ale mu zabroniłam. Niech Pan sam się przekona, ile czasu zajmie mu podłączenie zmywarki, bo tak jest ze wszystkim w domu, z każdą naprawą i każdym montażem czegokolwiek.
Szwagroski ostatnio zapytał: czemu jeszcze jej nie podłączyliście? Moja odpowiedź: bo Pan Mąż nie znalazł jeszcze odpowiedniej taśmy. Szwagroski spojrzał pytająco, więc kłamliwie naprostowałam: kupię sobie nowe meble do kuchni i wtedy podłączymy. Taki niewinny "dżołk". Pan Mąż z widoczną ulgą dorzucił swoje zdanie: Nooo.
Z Isią mówimy na niego nieco z ukraińska Berkut. Bo z niego fan wielki strony z orłem w nazwie. Myśli, że jak wyczyści historię w laptopie, to nie wiem na jakie strony wchodzi cichaczem. A ciasteczka prawdę powiedzą, tylko on jeszcze do tego nie doszedł. Okrzyczałam go kilka razy, ale głupol lubi sobie popatrzeć i poślinić się przed ekranem. Ten typ tak ma, ale bedzie przysiegał się na Boga, że głupot nie ogląda.  Taki Berkut ze swoimi fantazjami i już. 
Nic nie poradzisz, bo przecież jaj i łap nie utniesz. Jak go ujrzałam pierwszy raz w wieku lat 19, to zrobił na mnie takie nijakie wrażenie, po bliższym poznaniu dalej szału nie było, a nawet nieraz pomyślałam, że taki jakiś prościutki w obsłudze i bez polotu. Żaden as i gwiazdor, niby wrażenia na umyśle moim nie zrobił, ale macica była innego zdania. Skutek taki, że po dzisiejszy dzień, cieszę się /jakkolwiek to brzmi/ wieloletnim pożyciem z Panem Mężem. On Berkut, a ja Rybcia. Dobrana para jak cholera. 

3 komentarze:

  1. Ważne, że jest, a jaką funkcje spełnia już mniej. Ja nawet jeszcze nie mogą powiedzieć, że mam, ale podobno mam mieć.
    Rozbawiła mnie ta humorystyczna notka. Jak tak dalej będzie będę zaglądać.

    Załączam pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, wciąż ten odwieczny konflikt mózgu z "macicą". Coś jest na rzeczy.
    Może jednak należałoby to jakoś naprostować. I tak źle, i tak niedobrze...

    OdpowiedzUsuń

"Awanturujący się goście będą wypraszani" Szanujmy się wzajemnie.